Ilezja, nic nieznacząca planeta na zewnętrznych rubieżach. Świat, gdzie Imperium nie miało swojej jurysdykcji, miejsce, gdzie rządziły kartele i kredyty. Był to także jego dom rodzinny, tutaj się urodził - i tylko tutaj mógł się schronić.

Miejsce to, za czasów, kiedy republika jeszcze istniała miało swoje znaczenie – tutaj konstruowano okręty floty handlowej. Równinna, deszczowa planeta. Obecnie miejsce zapomniane, stało się mekką dla różnej maści szumowin i oprawców. Nawet holocron nie zawierał zbyt wielu pozytywnych informacji na temat tego miejsca - "Ilezja była rajem dla religijnych pielgrzymów, jednak w prawdzie był to świat pełen niewoli i uzależnień".

To tutaj odkrył, że drzemie w nim moc. Tutaj pierwszy raz przypadkowo przydarzyło mu się wejść w stan Medytacji Bitewnej. Przez to zdarzenie go odkryto – tak też zaczęła się jego przygoda z zakonem. Bardzo rzadka umiejętność - niewielu mistrzów w historii zakonu posiadało ten dar. Dar, który niósł ze sobą także wielką odpowiedzialność. Po wielokroć czytał kroniki Bastili:. "Czy jest lepsza broń od tej, kiedy przeciąga się na swoją stronę wroga? Najlepiej użyć jego wiedzy przeciw jemu samemu".

Nie mógł zostać tutaj na długo. Wciąż musiał się przemieszać, aby go nie wyśledzono. Pomimo, że rozkaz 66 wykonano już jakiś czas temu, to dalej trwała nagonka. Nie mógł dać się odkryć. Raz zaufał pewnej Togrutance, wyczuwał w niej moc, chciał ją szkolić – ta jednak go zdradziła. To była dobra lekcja - mógł ufać jedynie sobie i tylko na sobie polegać. Musiał omijać konflikty, wtopić się w otoczenie, słuchać mocy.

Tutaj jednak było można wyczuć dziwny spokój. Choć i to miejsce się zmieniło. I tutaj ciemna strona mocy odcisnęła swoje piętno. Znane, jednak inne. Czasami przechadzał się bocznymi uliczkami, wracając do miejsc z dzieciństwa. One pozostały bez zmian - jednak istoty zamieszkujące to miejsce się zmieniły. Nic dziwnego - był to rejon wielu lat wojen, wpływów różnych frakcji i interesów. Niewielu pozostało tutejszych.

Czasami na publicznych hologramach dostrzegał Imperialne wieści mówiące o tym, że kolejny Jedi został znaleziony i wyeliminowany. Czasami na własne życzenie wychodzili z ukrycia i podejmowali otwartą walkę. Zastanawiał się wtedy: dlaczego? Czyżby moc nimi tak kierowała? A może straciwszy ostatnie pokłady nadziei ruszali w swoją ostatnią misje? Może po to by potrzymać innych na duchu? Pokazać, że walka nadal trwa? Rozjuszyć swoim poświęceniem iskrę, która wywoła pożar?

Musiał przygotować się na kolejną podróż. Moc nim kierowała. Tylko ona wiedziała co było mu przeznaczone.