Huk, grzmot, świst rykotyszujących kul wybudził go z jego stanu niebytu.

  • Coo.. gdzie ja jestem.. ? - pomyślał - Co się ze mną dzieje, gdzie ja jestem?

Bliżej nieokreślony jazgot zdawał się zbliżać coraz szybciej.

  • To ten ? - usłyszał nie znajomy głos przedzierający się przez serię wystrzałów.
  • Jest krzyżyk ? - odpowiedział pytaniem inny.
  • No niby jest.
  • To bierz go odpinaj! - przedarł się rozkazujący okrzyk po zakończonej serii - Odpinaj i spierdalamy! Nie utrzymam ich długo. - skwitował kolejną serią z karabinu.

Usłyszał jeszcze jedynie lekkie kliknięcie odpinanego zatrzasku. Chwilę potem odpłynął znowu.

* * *

  • Hej Dżiz! - zawołał - mamy twojego gagadka - usłyszał znajomy głos.
  • O to świetnie panowie! - odezwał się nowy, nieznany głos.
  • Nie było łatwo, ale da..
  • Co to, do kurwy nędzy, jest ?! - ewidentnie nowy nie był zadowolony - wy kurwa gamonie, ślepe jesteście czy głupie ?!
  • Ale..
  • Jakie kurwa ale, miałyście prostą robotę kurwa! - coś metalowego jazgotneło hucznie o podłogę - Czy on przypomina mnie ?!
  • No..
  • No kurwa nie - dokończył za niego i wzdychnął nowy nieznajomy - ja pierdole. - skwitował

Nastała chwila konsternacji, cisza grobowa gęsta jak smalec.

  • Coś ty kurwa zrobił matole ?! - odezwał się ten, co wcześniej się tłumaczył.
  • Co ja.. pytałem przecież czy to ten - tłumaczył się drugi znany, słyszany już wcześniej głos.
  • Ja robiłem przejście i nas osłaniałem, ty miałeś myśleć! - zirytował się - prawie nas nie odjebali.
  • Ale..
  • Ale oczywiście Maurycy musiał zjebać, jak zwykle - dokończył tłumaczenie za niego.
  • Dobra chłopaki, dość - wszedł im w słowo nowy - mam pomysł. Może coś z tego będzie. - wykazał zrozumienie.
  • Jaki, jeżeli można spytać? - zapytał pierwszy znany.
  • Kurwa sprytny, Dżulek, kurwa sprytny - roześmiał się sam z swojego żartu sytuacyjnego - dobra, cucimy go.

Poczuł szarpnięcie. Znów zapadł w niebyt.

* * *

Otworzył oczy. Przerażający ból spowodowany światłowstrętem obezwładnił go na chwilę, aż zawył. Trwało to dłuższy moment zanim przyzwyczaił się do nowych warunków. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wyglądało trochę jak jakiś zakład ubogiego ripperdocka w jakiejś zafajdanj dzielnicy, do których nie nawykł i nigdy nie bywał. Przetarł twarz dłonią, zatrzymał na chwilę. Poczuł włosy. Nie, nie włosy - sierść.

  • Co jest ?! - wyraził zdziwienie zobaczywszy swoją rękę, a raczej łapę - co to jest ?! Co się dzieje ?!

Zamknął oczy, tak jakby chciał się obudzić na nowo. Otworzył znów, spojrzał raz jeszcze - łapa, nie ręka. Podniósł prześcieradło, którym był przykryty. Ujrzał swoje ciało, ale nie jego, nie to którego się spodziewał, które chciał - ale za to inne, całe włochate, całe pokryte sierścią. Z przerażeniem wzbił się na równe nogi, zrywając powpinane obficie w niego kable. Ledwo ustał podpierając się o metalową szafkę, która się odsunęła razem z nim. Upadł na twarz. Pysk. Mordkę? Oddychał ciężko cały znieruchomiały. Był tak przerażony, że nawet nie usłyszał dźwięku tonowo piszczącej maszyny.

Drzwi z końca pomieszczenia się otworzyły, usłyszał zbliżające się kroki.

  • Hej nowy, jak się czujesz ? - zapytał zatroskany, znany już głos - nie przejmuj się, zaraz przejdzie.

Odwrócił głowę w stronę głosu. Mężczyzna był rosły, dość szczupły z cybernetyczną ręką w której trzymał się tlące na wściekły pomarańcz cygaro. Lekko się uśmiechał, wszak jego widok musiał być iście żałosny.

  • Daj pomogę ci - podszedł, pomógł mu wstać, przytrzymał do momentu aż złapał równowagę, na nowych, krótkich.. włochatych nóżkach - jestem Dżiz - powiedział wyciągając życzliwą dłoń - właściwe to Dżizus, ale wiesz.. walić konwenanse - uśmiechnął się.
  • Dzięki - chwycił niepewnie dłoń, chwilę się zastanawiał - kim.. czym ja właściwie jestem ?
  • Dobre pytanie, na które znam odpowiedź - uśmiechnął się przekąśliwie - obecnie jesteś.. stałeś się bobrem.
  • Co ? Czemu ?
  • Co - zrobił pauzę - bóbr kurwa. Czemu? To dobre pytanie - puścił jego dłoń, podrapał się po brodzie - A czemu nie? - skwitował - Ktoś miał taki kaprys i jesteś bóbr. Tak to bywa, pogódź się. Świat nie jest idealny. Ale pamiętaj - znów się uśmiechnął - bóg ciebie kocha i wybacza.
  • Co? Jak kaprys? O co chodzi? - zapytał nowo narodzony bóbr.
  • A czyli pamięć też Tobie przeczesali - zamilkł - a to dziwne, myślałem, że byłeś odpadem. Ciekawe.
  • Jakim odpadem ?!
  • Odpad produkcyjny - zaciągnął się cygarem - wiesz, coś jak nieudany egzemplarz z formy - wypuścił dym - do utylizacji, przetworzenia, odzysku na surowiec wtórny.

Zamilkł, patrzył się na swój nowy, całkiem włochaty bobrzy brzuch, bobrze stopy oraz ogon wystający z boku.

  • Zaraz ci wytłumaczę - zaciągnął się kolejny raz - chodź za mną.

Nie czekawszy na nowego, wcielonego bobra powędrował spokojnym krokiem w stronę drzwi. Bóbr podążył posłusznie za nim, lekko kulawo, ale do przodu. Wyszedł na krótki, obskurny korytarz w którym jego nowe łapki przylepiały się do gumowej wykładziny. Przylepiały od brudu.

  • Czy to jakiś szpital ? - zapytał
  • Zaraz się dowiesz - Dżiz zamaszystym kopnięciem otworzył drzwi, które stały mu na drodzę. - Dobra panienki! Zbiórka na apel - krzyknął rozradowany

Weszli oboje do pomieszczenia. Blade światło jarzeniówek ledwo rozjaśniało całą przestrzeń. Wielu brakowało, świeciły się nieliczne, niektóre cyklicznie migały dodając grozy całemu miejscu. Samo miejsce było dość przestronne lecz skromnie umeblowane. Biurko ze starej klasy komputerem z podstawionym drewnianym krzesłem, parę pomniejszych metalowych stołów oraz jeden betonowy filar na środku. Parę drzwi do innych pomieszczeń.

  • Gdzie wy kurwa jesteście ?! Już na apel! - zawołał po raz kolejny rozdrażniony Dżizus - Juz kurwa! Czop Czop - zaklaskał w dłonie.

Drzwi po prawo się otworzyły, wybiegł z nich zdyszany bóbr.

  • Przepraszam kapitanie.. - ledwo łapiąc oddech wyrzucił z siebie - jadłem lunch.
  • Co ci Maurycy mówiłem ?! Że kto się tłumaczy ?! - zapytał przekąśliwie Dżiz
  • Debile - skwitował i po chwili dodał - panie kapitanie.
  • Dobrze - przytaknął Dżizus - poznajcie się. Maurycy, nowy bober, bober to Maurycy.

Pomachali do siebie podobnymi, włochatymi łapkami.

  • No bober, Maurycy to ten mądrzejszy - przerwał na chwilę - niby. Gdzie ten drugi Mauryc?
  • Dżulek? Pewnie czyści olbrzyma.. - zastanowił się Maurycy wskazując wzrokiem na drzwi naprzeciw.
  • Zaraz mi wyczyści jak - przerwało mu mocne trzaśnięcie lewych drzwi przez drugiego bobra.
  • Sam sobie wyczyść Dżis - wszedł mu w słowo - przecież jesteś niby bogiem.. ekhh.. synem boga? - szyderczy uśmiech pojawił się na jego mordce.
  • Dżulek, ty się kurwa nie wymądrzaj dobra? Bo zaraz serio będziesz czyścić boskiego olbrzyma - skwitował go pokazując środkowy palec swojej cybernetycznej ręki.
  • Dobra dziadek, nie unoś się - odwzajemnił gest, odwrócił wzrok w stronę nowego bobra - Dżulek jestem, ja tutaj dowodzę. Miło mi.
  • Cześć - pomachał - Ktoś mi tutaj wyjaśni co tu się tak właściwie dzieje ?
  • Właśnie, bym zapomniał. Maurycy leć po jakieś jedzenie, Dżulek siadaj, ty nowy też. - wskazał biurko.

Dżulek wgramolił się szybko i sprytnie po podstawionym krześle, wyciągnął rękę do nowego i tym samym pomógł mu dostać się na drewniany blat. Usiedli na skraju, małe włochate nóżki zwisały im za krawędź - zresztą tam samo jak ogony.

  • Dobra, to od czego tu zacząć tę piękną historię - zamyślił się Dżis - ogólnie, to nie miałeś być ty, tylko ja. - zastanowił się i dodał - sobowtór mnie tak jakby, by było łatwiej ci zrozumieć całą sytuację.
  • Chciałeś chyba powiedzieć lepszą, nowsza wersja ciebie Dżiz? - podśmiechiwał się Dżulek.
  • Słuchaj, bo zaraz serio mnie wkurwisz - pogroził mu palcem - nie lepsza wersja mnie, bo Dżizus jest tylko jeden i nie potrzebuje marnych imitacji. Zapamiętaj sobie to mały futrzasty - wziął głęboki oddech, policzył do trzech i dodał - przyjacielu.
  • Dobra, on jest kompletnie clean jak się domyślam ? - zadał pytanie retoryczne - Fajnie, takie przypadki lubię. Słuchaj nowy - Dżulek odwrócił głowę do swojego towarzysza na blacie - to wygląda tak w skrócie. Tam sobie są bogate gnojki, perwersy i reszta tałatajstwa, której się nudzi i szukają udziwnień, wrażeń, doświadczeń.
  • A jak wiadomo za udziwnienia się dobrze płaci - wszedł mu w słowo Dżiz.
  • Dokładnie - odebrał inicjatywę bóbr - dlatego masz taki przemysł futrzarsko-zabawkowy, gdzie się tworzy takich nas by tamci mogli sobie poużywać, pobawić się lub spełnić swoje najskrytsze jakoby to źle nie zabrzmiało.. fantazje.
  • Czasem po prostu potrzebują kaskaderów na zastępstwo do żywych teatrów - wszedł mu znów Dżiz - albo po prostu. Kto bogatemu zabroni. Widzisz.. Takich mnie, synów boskich to rytualnie ubijają podczas swojej pasji czy innego tam tradycyjnego gówna - pokręcił głową - dlatego ratujemy co i kogo się da.
  • Taaa - dżulek się spojrzał na niego z lekkim rozbawieniem - dlatego sam chciałeś go kropnąć, aby mieć zamiennik na organy, co? - puścił oczko.
  • Tak jakby - zrobił krok do przodu - dlatego nie musisz dziękować nowy. Jakieś pytania?
  • Dziękować? - prychnął Dżulek - teraz będziesz musiał robić na tego zjeba. Dziękuj Maurycemu, że tak spartolił.

Dżizus się już zamachnął zamaszyście swoją cybernetyczną ręką na Dżulka, ale w tym przerwał im Maurycy. Wparował do pomieszczenia z tacą pełną różnych smacznych przekąsek.

  • Sorki chłopaki, że tak długo, ale jakaś kobieta nie ogarniała w neurozłącza i punktsy zbierała - tłumaczył się zaspany Maurycy.
  • Jak zwykle się tłumaczysz.. - wskazał mu biurko - dołącz i rzuć mi browara.
  • Nie mówiłeś że chcesz.
  • Mogłeś się domyślić - pokiwał głową z rozczarowaniem - dobra siadaj, szkoda czasu. Dobra nowy, to jeszcze raz. Jakieś pytania ?
  • Tak, kim ja jestem ..? - zapytał zmieszany nowy bóbr.
  • Futrzakiem jak widzisz? Coś nie kumaty jesteś nowy. Pytasz o to kim byłeś czy co?
  • W sumie chyba tak.
  • W sumie to chyba nie wiem - skwitował go na szybko Dżiz - może kiedyś się dowiem, to wtedy tobie powiem, ale mnie to nie interesuje. Teraz jesteś.. - zapatrzył się w przestrzeń, podszedł do komputera, stuknął starymi membranami klawiszy parę razy - Podoba się? - odwrócił ekran do bobrów.

W poli nazwa widiał ‘Bober’.

  • Kurwa Dżiz byś się lepiej postarał - zniesmaczył się Dżulek.
  • Mi się podoba - potwierdził Maurycy.
  • Co Ci nie pasuję znowu?! Nowemu ma się podobać Mauryc, nie Tobie - skwitował ich obu Dżizus - Nowy, Bober pasuje?
  • Czy ja wiem, trochę takie zwykłe jak na was - odważył się nowy.
  • Masz rację - odwrócił znów monitor do siebie, chwilę pomyślał, uśmiechnął się do siebie i zaczął stukać na nowo - Teraz będzie zajebiście! - sam siebie pochwalił.

Odwrócił znów ekran. W polu nazwa widniał ‘Bob3r’. Bobry spojrzały się po sobie, potem na nowego. Nie wydawał się zadowolony.

  • Może by..
  • Może być nie? Zajebiste, wiedziałem - urwał mu w pół słowa Dziz, stuknął jeszcze raz - no i enter, mamy to panowie! Nowego członka, Bob3ra!
  • Ale..
  • Co ale?! Matce będziesz imię wypominać? - pogroził palcem - no właśnie! Witamy na pokładzie.

Światło nagle zgasło. Zapanował totalny mrok.