• Atakują nas ! - Dżulek zawył okrzykiem bojowym przebierając małymi kudłatymi nóżkami, po omacku, w dobrze znanym sobie kierunku.
  • Uspokój się - zalecił ze spokojem i wyrozumiałością Dżiz.

Z pomieszczenia obok gdzie udał się bojowy bóbr dochodziło dynamiczne krzątanie się.

  • Choć tutaj, nie wygłupiaj się - Dżizus włączył latarkę wbudowaną w swoją cybernetyczną rękę. - Nic się nie dzieje.

Skierował rękę ze smugą światła w stronę drzwi, gdzie udał się Dżulek. Ten stał w pełnym rynsztunku z karabinem dużo większym od niego samego. Widać było przerażenie w jego oczach, miotał spojrzeniem na prawo i lewo.

  • Odstaw te sterydy chłopie, bo odwala tobie już równo - Dżiz z kieszeni koszuli drugą ręką wyciągnął cygaro, odgryzł końcówkę stalowymi zębami, wypluł końcówkę i podpalił środkowym palcem swojej mechanicznej ręki - albo zamontuj sobie w końcu noktowizję.
  • Niee.. niee chcę.. - wymamrotał przerażony, cały rozdygotany bóbr.
  • Dżulian boi się ciemności - wyjaśnił Maurycy włączając latarkę ulokowaną w obręczy neuronowej - ma tak od dziecka niestety.
  • Niee.. nieee boję się - przełknął głośno ślinę Dżulek - tylko.. tylko.. nie lubię..

Dżizus zaciągnął się mocno cygarem, podszedł do Dżulka, wypuścił cały dym nozdrzami i położył drugą rękę na jego futrzastej głowie delikatnie głaskając.

  • Wiemy, wiemy Dżulek - zaczął go uspokajać - Maurycy, zrobisz coś z tym?
  • Pewnie kapitanie, zobaczę bezpieczniki - bóbr skierował się w stronę drugiego pomieszczenia.
  • Nie, to nie bezpieczniki - zaciągnął się znów Dżiz - prądu nie ma.
  • Hmm - zastanowił się - czyżby.. nie zapłaciłeś kapitanie? - Maurycy odwrócił głowę w jego stronę - prawda? - jego mina mówiła, że nie oczekuje potwierdzenia
  • A muszę? Nie muszę, mogę co najwyżej. Jestem bogiem w końcu - uśmiechnął się - Dobra Maurycy, wiesz co masz robić prawda? Ty Dżulek weźmiesz nowego i go oporządzisz. Zdążyłem go wpuścić do rejestru.

Chwycił jeszcze lekko zalęknionego bobra za jego kamizelkę taktyczną i pociągnął delikatnie za sobą w stronę wyjścia. Tląc cygaro w ustach pomachał do Bob3ra by ten podążył za nimi.

  • Zostaw olbrzyma Dżulek, nie będzie na razie potrzebny - wyciągnął małą drzazgę w kieszeni swoich spodni - łapcie, zabawcie się na mój koszt - po czym wręczył Dżulkowi - tylko nie rozpierdolcie na głupoty. Widzimy się u Simona.

* * *

Weszli po wąskich schodach które były zwieńczone masywnymi drzwiami, niczym hermetyczny właz z promu kosmicznego. Czym tak właściwie prawdopodobnie były. Stare, zardzewiałe, otworzyły się z trudem i przeraźliwym jękiem historii. Uderzyła ich powiew świeżego, rześkiego powietrza.

  • Co to za miejsce ? - zapytał Bob3r.
  • To? Nie kojarzysz? - spojrzał się Dżulek na niego jeszcze lekko nie swój - mocno cię wyczyścili widzę. Tym miejscem się straszy dzieci na powierzchni. - spojrzał się wymownie na kompana - Witaj w Cyrku.

Bob3r przez chwilę się rozglądał. Szarość, monotonia, żelbeton oraz chaotyczny brud. Kilka latarni bijących mocnym, halogenowym światłem i ani żywej duszy w zasięgu wzroku. Spojrzał na niebo - to wydawało się dziwnie jaskrawe, nienaturalne. Tak jakby przebijało się przez łunę świetlną otoczenia.

  • Niestety.
  • Chodź, musimy ciebie przygotować - Dżulek ruszył przed siebie, w stronę najbliższego skrzyżowania.
  • Dziwne to niebo - zauważył, podążył za nim dalej rozglądając się.
  • To nie niebo - wskazał łapką w górę - to projekcja. Tutaj nie widujemy słońca. - dodał smutno.

Resztę drogi spędzili w milczeniu.

* * *

Stanęli przed wielkimi, stalowymi drzwiami z małym lufcikiem - przynajmniej jak na ich bobrze postury. Dżulek z gracją i odpowiednim wyczuciem zastukał w nie swoją włochatą łapką wystukując kombinacje dźwięków.

Nic się nie stało.

Popatrzył na lufcik przez chwilę i zaczął z całą możliwą dla niego agresją kopać w drzwi.

  • Otwieraj te drzwi leniwy szczurze ! - ryknął

Po chwili lufcik się otworzył, dojrzeli w nich lśniące, pełne czarne oczy. Dźwięk przesuwanej zasuwy, drzwi się uchyliły powolnie z przeraźliwym zgrzytem. W szparze wejścia dojrzeli włochatą postać, przypominającą zdeformowanego gryzonia, który wił energicznie swoim skórzanym po betonowej posadzce. Był o kilka długości większy od nich - a na pewno masywniejszy.

  • Słuchaj bobrze, nie pozwalaj sobie. - wyrzuciła gniewnie z siebie szczurza kreatura.
  • Dobra dobra, wpuszczaj nas. - powiedział Dżulek ze znaną tylko mu pewnością siebie.
  • Zaraz - przyglądał się im dłuższą chwilę, zwłaszcza Bob3rowi - tego nie kojarzę? Twój pizdowaty braciszek zrobił sobie lifting? - zarechotał.
  • Po pierwsze - Dżulek wysunął pierwszy bobrzy paluszek, tak aby tamten dobrze widział - To nie mój brat, a Bob3r. Nowy w ekipie. - wysunął drugi bobrzy paluszek - Po drugie. Pizdowatym bratem ja mogę go tylko nazywać - po tym schował pierwszy paluszek, pozostawiając jedynie drugi. Środkowy.
  • Hee.. hee.. heee.., dobra nie unoś się - zaśmiał się kaszląc szczurzy jegomość - znasz procedury.

Odsunął się od drzwi. Dżulek popchnął je szerzej i im oczom pojawił się zupełnie inny świat. Multum przeróżnych istot, kreatur oraz tych bardziej przypominających humanoidy. Zgiełk, różnorodne światła, neony oraz gdzieniegdzie instalacje z płomieniami. Machnął głową na towarzysza, aby ten podążał za nim. Nie zrobili nawet dziesięciu kroków kiedy drogę zagrodziła im srebrna, smukła, skąpo odziana w lateksowy outfit, bardzo kobieca, humanoidalna postać w blond włosach. Miała nienaturalnie niebieskie oczy, które aż biły światłem.

  • Hej Dżulian, jak leci ? - zagaiła puszczając cmoknięcie na przywitanie.
  • Nie dziś Lola - odwzajemnił puszczając jej oczko - dzisiaj nie mamy czasu.
  • Szkoda wielkoludzie - posmutniała w sposób uwodzicielski - no bo wiesz.. mam nowy implant myszki.. działa jak pneumatyczne imadło.. spodoba ci się Dżulianoo - przybrała pozę niewinnej dziewczynki - nie daj się prosić.
  • Nie wątpię Lola, nie wątpię - wyminął ją zwinnie.
  • No dobrze, a może ten nowy przystojniak chciałby wypróbować - spojrzała z zainteresowaniem na Bob3ra.
  • Ja.. - Bob3r nie zdążył dokończyć swojej myśli.
  • Nie mamy czasu - wszedł mu w słowo Dżulian - innym razem.
  • No szkoda - wyciągnęła w stronę Bob3ra małą różową drzazgę - masz na pamiątkę słodziaku.

Posłusznie wziął od niej nie zwalniając tempa. Odeszli kawałek. Gwar stawał się coraz głośniejszy. Mijali pierwsze stragany przy których zawsze było tłoczno.

  • Co to? - zapytał Bob3r towarzysza
  • Drzazga reklamowa. Obejrzysz sobie na spokojnie jak skończymy. - odwrócił głowę w jego stronę - Dobra jest, to trzeba jej przyznać. Dżiz też korzysta. Maurycy się brzydzi, ale ten to wiesz.. porządny. A właśnie. - nagle się zatrzymał.
  • Tak?
  • Wolisz duże, czy małe?
  • Co?
  • Małe czy duże, wybieraj.
  • Ale co?
  • Pstro - pokręcił z dezaprobatą i niezrozumieniem swoją bobrzą głową - giwery, wolisz małe czy duże?
  • Eee.. - chwilę się zastanowił - małe ?
  • Tak myślałem - zniesmaczył się Dżulek - to tędy - poprowadził dalej.

Samo miejsce wydawało się nie mieć końca. Wąskie uliczki, tłok, po obu stronach stragany ze wszystkim - dosłownie ze wszystkim, a tak naprawdę z niczym konkretnym. Od różnej jakości jedzenia, po antyki, rzeczy używane, ciuchy z niewiadomą historią, kuchenne akcesoria wszelakie, roboty umilające samotność a nawet kolorowe kredki - tuż obok wszelakiej maści flamastrów. Wszystko to mieszało się z bliżej nieokreślonym odorem zatęchłych, zniszczonych butów. Szli tak dobre kilka minut gdy w oddali zaczął do nich machać, masywny niedźwiedź w kowbojskim kapeluszu.

  • Hej futrzasta mordeczko - ukazał uradowanie na ile mógł swoją niedźwiedzią, naznaczoną wieloma bliznami paszczą - dobrze znów cię widzieć całego, zdrowego, bobrze.
  • Ciebie też Grizz - zbili żółwie na przywitanie niczym starzy koledzy z jednej ławki.
  • O i widze że masz nowego kolege - wyciągnął wielką pazurzastą dłoń bez jednego palca - Grizz jestem, do usług.
  • Bob3r - przyjął i odwzajemnił uścisk.
  • Bob3r tak? Dżiz wymyślał co? - spojrzał się w stronę Dżulka z rozbawieniem
  • A jak się domyślasz ? - spojrzał z politowaniem na niedźwiedzia lekko przy tym wzdychając.
  • Na szczęście da się to zmienić Bob3r - dało się usłyszeć chęć szczerego pocieszenia w jego głosie - Tutaj wszystko da się zmienić. Ale co was sprowadza, czego wam trzeba? - zapytał z zainteresowaniem.
  • Czegoś małego, zwinnego, szybkiego - rozglądał się po dostępnym asortymencie - dla niego - dodał.
  • Hmm.. niech no zobaczę co zostało. Ostatnio mam lekkie braki.
  • Beretty by były idealne - wyszedł Dżulek z inicjatywą.
  • Nie mam, ostatnio coś szczury się słabo starają - niedźwiedź założył ręce na swoim włochatym torsie - może tetetki?
  • Nie, to gówno - skwitował szybko, bez namysłu Dżulek.
  • Ahh koneser, wiadomo, do kogo ja i z czym tutaj bije. Może Eagle ? - wskazał na ścianę za sobą na dwa, pokaźnych rozmiarów pistolety.
  • To mu łapy pourywa. Nie ma wszczepów.
  • No to.. hmm.. UZI.. w wersji mini?
  • To brzmi rozsądnie - pokiwał z aprobatą Dżulek głową, głaszcząc się przy tym po bobrzej brodzie w geście zastanawiania - małe, duża szybkostrzelność, poręczne. Odrzut znikomy. To może być to.
  • Dokładnie, tylko pożerają pestki jak głupie - wyjął spod lady dwa niewinnie dość wyglądające pistolety maszynowe - przymierz.

Bobrzy ekspert od demolek szybko pochwycił je z lady, jeden podał swojemu towarzyszowi. Bez marnowania czasu, jak prawdziwy ekspert zaczął oglądać, przeładowywać, ciągać za spust, ważyć w rękach. Bob3r mniej pewnie spoglądał trzymając broń obiema łapkami.

  • Coś takie za lekkie trochę - spojrzał z podejrzeniem Dżulek na niedźwiedzia - Nie mów, że już nawet ty sprzedajesz chiński szajs ?! - wycelował i pociągnął za spust. Nastało głuche kliknięcie.
  • Nie no co ty - niedźwiedź z rozbawieniem podniósł ręce do góry - jaki chiński plastik, jaki ABS. Tytan mordeczko.
  • Wiem, czuje. - chwilę się zastanawiał na pokaz - Bierzemy. Dostarcz do nas ok? Plus zapas pestek i jakąś fikuśną kamizelkę taktyczną dla niego. - odłożył na ladę pistolet, Bob3r zrobił to samo. - Może być urban moro, nasz rozmiar.
  • Dla ciebie wszystko brachu. - zasalutował niedźwiedź.

Dżulek odwzajemnił salut z grobową miną, obrócił się energicznie na pięcie i pomaszerował przed siebie - niczym na defiladzie. Bob3r podążył za nim machając nowo poznanemu niedźwiedziowi na pożegnanie. Odeszli kawałek, a wtedy Dżulek z dzikim błyskiem w oczach spojrzał się na Bob3ra.

  • Spodobają ci się - rzucił do kompana niczym prawdziwy maniak.

* * *

Nieśpiesznie kontynuowali tułaczkę alejkami tego jednego, wielkiego bazaru. Mijali kolejne dziwactwa, kreatury - te bardziej przypominające ludzi bądź też zwierzęta, ale i te kompletnie nieludzkie, wyglądające jak z najgorszego koszmaru. Przez ten dziwny, chaotyczny obraz przebijał się subtelnie zapach dziwnie kuszącego, smakowitego jedzenia.

  • Jesteś głodny? - odezwał się nagle Dżulek - ja bym coś zjadł - nie zwalniając tempa pogłaskał się sugestywnie po włochatym bobrzym brzuszku.
  • Coś bym zjadł - potwierdził Bob3r.
  • Tu za kawałek mają dobre azjatyckie żarcie - wskazał łapką w boczną alejkę - chyba, że wolisz coś innego ?
  • Z chęcią. - nie negocjował.

Skręcili, dosłownie kawałek dalej wyłoniło się miejsce docelowe. Cztery wyższe fotele barowe, biały baldachim z japońskimi znakami hiragany, a wszystko to wkomponowane w konstrukcję zbitą z zwęglonego, sędziwego już drewna. Podeszli bliżej, Dżulek ochoczo wdrapał się na jeden z środkowych foteli, Bob3r za nim.

  • Ohayo Sake ! - radośnie zagaił Dżulek w pustą przestrzeń za blatem - pyszny ramen poproszę !
  • Ohayo ! - z wąskiego przejścia wychyliła się jedynie głowa młodej, czarnowłosej dziewczyny o tam samo ciemnych oczach - o widzę, że przyprowadziłeś kolegę?
  • Tak, to nasz nowy nabytek. Bob3r poznaj Sake, najlepszą kucharkę w całym tym naszym cyrku ! - uśmiechnął się radośnie Dżulek.
  • Cześć Bob3r, miło mi ciebie poznać - ukazała się w swojej pełnej, filigranowej krasie i ukłoniła się energicznie - Na co masz ochotę? Może sushi?
  • Sake ! Daj mu swoją specjalność ! - Dżulek wybrał za niego.
  • Poproszę - potwierdził Bob3r - i coś do picia bym prosił, jeżeli to nie problem.
  • Dobry pomysł! Sake Sake poprosimy! - zatarł łapki Dżulek.
  • Dobrze panowie, dajcie mi chwilkę proszę - zniknęła na zapleczu.

Bob3r wodził wzrokiem po całym tym przybytku. Za kontuarem dostrzegł stare, pożółkłe fotografie małej dziewczynki w towarzystwie starszych osób od niej - prawdopodobnie samą właścicielkę i jej rodzinę, pomyślał. W powietrzu dało się wyczuć subtelną nutę kadzidełka które wraz z delikatną instrumentalną, orientalną muzyką dodawało uroku całemu miejscu.

  • To Sake, kiedy była mała - szeptem przerwał ciszę Dżulek - ona wywodzi się powierzchni. Ma ciężką historię.

Nagle z ciemności wyłoniła się sama Sake. Swoimi mechanicznymi palcami zwinnie rozstawiła dwie porcelanowe czarki, odkorkowała butelkę z trunkiem i zgrabnie, nieomylnie po równo polała.

  • Kanpai chłopaki - uśmiechnęła się delikatnie, dziewczęco, ukłoniła zgrabnie i wróciła na zaplecze.
  • Dzięki Sake! - powiedział Dżulek sięgając po mały, ceramiczny kubeczek - No to na zdrowie Bob3r.
  • Dzięki - powtórzył za towarzyszem i także sięgnął po swój trunek - Na zdrowie

Obaj przechylili małe naczynia w tej samej chwili. Delikatna nuta ryżowego alkoholu zabawiła ich podniebienia.

  • Pyszne prawda ? - odstawił kubeczek Dżulek - I jak się podoba?
  • Dobre to fakt. Miłe miejsce - odpowiedział Bob3r jeszcze przez chwile przyglądając się czarnemu, ceramicznego naczyniu.
  • Pytałem ogólnie - spojrzał się na niego - o twoje nowe życie.
  • Jeszcze nie przywykłem. - odpowiedział ze smutkiem w głosie.
  • Nie przejmuj się, mi to też chwilę zajęło. W końcu się przyzwyczaisz. - pocieszył nowego kolegę.
  • Jak tutaj się znaleźliście? - zapytał z zaciekawieniem Bob3r.
  • Jak większość. Odpad - pochylił głowę Dżulek zawieszając wzrok na czarce - Dżizus nas wyciągnął ze zgniatarki. Mieliśmy być prezentem dla jakiś dzieci, ale się rozmyśliły podobno. Dlatego nas wyrzucono.
  • Przykro mi, mi też Dżiz coś takiego wspominał.
  • Nieee.. - spojrzał na niego - Ciebie wyciągnęliśmy z Fabryki. Ty miałeś jakieś przeznaczenie. Nie wiem jakie - chwycił za butelkę - ale nie ma sensu wiedzieć. Uwierz - polał kolejną kolejkę - No to za twoje nowe życie towarzyszu.
  • Czemu nie ma sensu? Chciałbym wiedzieć. - sięgnął po pełną po brzegi czarkę z ryżowym trunkiem.
  • A co to zmieni - Dżulek zamienił w łapce butelkę na swój kubeczek, wzniósł do toastu - nie ma sensu, naprawdę. - przechylił.
  • Wspomniałeś o fabryce. Co to za miejsce? - także odwzajemnił toast.
  • Miejsce gdzie spełniają się marzenia i sny - znów skierował wzrok na Bob3ra - ale dla tych uprzywilejowanych. - chwilę odczekał - Ogólnie to wygląda tak. Jako, że nie mogą stworzyć idealnej formy sztucznej inteligencji, ponieważ prawo tego zabrania, to tworzą nową powłokę i pakują do niej istniejące życie. Na to prawo zezwala.
  • Co? Czemu? - zdziwił się Bob3r
  • Zbyt niebezpieczne. Dawno temu ustanowiono to prawo, jeszcze przed samym zaistnieniem AI. To akurat mądre - wzrok skierował przed siebie - inaczej już dawno ludzkość została by zdetronizowana i zniewolona przez nią. Ale jako, że moralność już nie istnieje - wziął głęboki oddech - albo raczej istnieje, ale wybiórcza i uzależniona od sposobności danego portfela, to biorą takiego biedaka i pakują go w takiego, sztucznie wyhodowanego bobra.
  • To nieludzkie.
  • Owszem, ale kto bogatemu zabroni? - Dżulek chwycił znów za butelkę by ponowić rytuał - To mniejsze zło - polał - a ten teatr.. ten cyrk musi trwać - odstawił, podał czarkę swojemu kompanowi, chwile pauzując uśmiechając się smutno - na zdrowie zatem.

Wypili. Powoli czuł ciepło rozchodzące się po całym jego, nowym, włochatym ciele. Po chwili wyłoniła się uśmiechnięta Sake z dwoma obfitymi porcjami.

  • Proszę, to twój ramen Dżulku - postawiła mu parującą miseczkę soczyście pachnącej zupy - A to dla ciebie Bob3r. Onigiri z surimi. Mam nadzieje że będzie tobie smakować. - ukłoniła się i nie czekając na podziękowanie wróciła na swoje zaplecze.
  • Dzięki Sake! Jesteś najlepsza! - zawołał radośnie Dżulek - Jedzmy!

Sięgnęli po drewniane pałeczki, przełamali je i zaczęli ucztować. W ciszy z pełnym skupieniem. Bob3r jeszcze nieoswojony ze swoimi kudłatymi łapkami ledwo sobie radził.. za to Dżulek pałaszował jakby nie jadł miesiącami. Chwilę to trwało, ten drugi skończył pierwszy, chwycił za butelkę, rozlał resztę ambrozji. Czarkę Bob3ra podsunął pod niego sugestywnie, chwilę poczekał aż jego towarzysz skończy i bez słowa wzniósł w powietrze swój kubeczek.

  • Za najlepszą Sake! - przechylił, Bob3r poszedł za przykładem.

Już ją czuł w sobie dość wyraźnie, zdążyła uderzyć po głowie.. Dżulek wyciągnął drzazgę z kieszeni kamizelki, wystukał syty napiwek na dotykowym ekranie, przyłożył do terminala i po chwili urządzenie piknęło radośnie. Na ekranie pojawił się żółty, szczęśliwy uśmieszek. Obkręcił się na swoim barowym siedzisku oraz szybko, energicznie zeskoczył na dwie, bobrze nóżki.

  • Chodź, zbieramy się - delikatnie skinął głową w wymownym geście do swojego towarzysza - Dżiz już pewnie na nas czeka - zrobił kilka kroków przed siebie - I.. pewnie jak to on.. - urwał na chwilę zdanie - jest już dość wkurwiony - dodał z rozbawieniem.

Bob3r posłusznie posłuchał. Nogi miał dość niespodziewanie miękkie, a na podniebieniu delikatne wspomnienie - wspomnienie pysznej, ryżowej sake.